czwartek, 11 grudnia 2014

Problem z historią



Mariusz Winnicki (3C)
mario834@interia.pl




                Wiele osób na pewno doświadczyło tego, co ja, mam na myśli swego rodzaju powtarzalność w naszym systemie nauczania. Ciężko winić kogokolwiek za to, w końcu repetitio est mater studiorum. Bez powtarzania nie jesteśmy w stanie się niczego nauczyć, nieważne, czy jest to język niemiecki, angielski, polski czy łacina. W fizyce należy pamiętać wzory, w matematyce pewne schematy działania, a chemia nie będzie przyjemnym przedmiotem, jeśli nie pamięta się ważnych dla danego działu wzorów chemicznych. Jednak z tych wszystkich przedmiotów jeden wiedzie prym, jeśli chodzi o potrzebę ćwiczenia pamięci, a miejscami nudnych i pozornie nieistotnych wydarzeń – historia. Bardzo często odbieram od kolegów i koleżanek przekaz, że ten przedmiot szkolny mógłby być całkiem ciekawy i interesujący, gdyby nie konieczność uczenia się na pamięć miejsc i dat. Jak to pogodzić?
Przykra sprawa
                Nie będę nawet próbował pozostawiać cienia szansy śmiałkom, którzy porwali się na pisanie matury rozszerzonej z historii lub mają to w planach. Zakres materiału jest szeroki, rzadko ciekawy, a uczenie się godzinami nie zawsze przynosi oczekiwane efekty. Nie można skupiać się na ulubionym okresie czasu, bo na pewno nie on będzie najwyżej punktowany na egzaminie - taka złośliwość losu. Historia to przedmiot, na którym posiadanie preferencji jest zgubne; wszystko jest ważne tak samo. O ironio: zawodowi historycy specjalizują się w jednym obszarze, jednym wybranym okresie; jednak zanim się zostanie takim osobnikiem, trzeba przejść długie i męczące studia i wyhodować wąsa - bardzo ważny element, „dodający mądrości” i miejscami wzbudzający postrach. Jeszcze ciekawszy los mają olimpijczycy tego przedmiotu. Daje się im co prawda temat do wyboru, jednak nie zawsze wybór jest oczywisty, a różnorodność i ciekawość niektórych z nich potrafi zwalić z nóg nawet najbardziej zatwardziałego mola książkowego. Mówiąc o molach książkowych, zdecydowanie warto być jednym z nich. Każdy olimpijczyk dostający listę książek do przerobienia, może to potwierdzić. Jeśli nie pała się miłością do szukania opasłych tomisk, powiedzmy o historii Ukrainy, które można dostać jedynie w specjalnych miejscach, może przeżyć moment załamania i uczucia niemocy. Jednak ludzie są różni i może to komuś sprawiać niekłamaną przyjemność, ale, przynajmniej z moich obserwacji, jest to rzadkość. Wniosek jest prosty – im bardziej zagłębiamy się w rozbudowane i rozszerzone rejony historii, tym ciężej jest ją autentycznie i szczerze lubić. Bardziej odczuwa się potrzebę opanowania tematu nie dla przyjemności i ciekawości, lecz żeby osiągnąć sukces – czy to w olimpiadzie, czy na maturze rozszerzonej.
Inny świat
                Poprzednie stwierdzenia bardzo odbiegały od pozytywnego patrzenia na problem. Oczywiście dużo zależy od nauczyciela i jego podejścia do sposobu nauczania. Jednak pierwszym celem postawionym samemu sobie przez historyka powinna być skuteczność przekazywania wiedzy, jeśli uczniowie mają być nastawieni na sukces, co jest założeniem w klasach z rozszerzoną historią. Sytuacja prezentuje się całkiem inaczej w klasach mających całkiem nowy przedmiot – historia i społeczeństwo – który jest połączeniem WOS-u i wspomnianej historii. Na temat reform w systemie nauczania, nowej matury i uczynieniu rocznika ’96 wielkim eksperymentem mógłbym rozmawiać bez końca. Nie byłaby to na pewno rozmowa o zaletach takich rozwiązań, wystarczy popatrzeć na przedmiot o wdzięcznej nazwie „przyroda”, który z założenia jest biologią, chemią, fizyką i geografią dla mniej zdolnych uczniów (przeważnie z klas humanistycznych), a w praktyce okazuje się stratą godzin, z powodu znacznego okrojenia materiału i braku możliwości przekazania faktycznie użytecznej wiedzy. Jednak odpowiednik przyrody, czyli historia i WOS w wersji dla mniej zdolnych okazuje się być dobrym rozwiązaniem. Podział na moduły tematyczne, które skupiają się na danym zagadnieniu z punktu widzenia całej historii wydaje mi się ciekawy i dobrze przystosowany. Jestem świadomy tego, że osoby mające ten przedmiot, nie są żywo zainteresowane przeszłością, ale uważam, że ciekawy sposób przedstawienia faktów historycznych w połączeniu z wiedzą z WOS-u może być atrakcyjny i wzbudzić zainteresowanie. Tak jak przyroda, historia i społeczeństwo zostały stworzone, żeby przekazać ogólny, okrojony obraz dziedzin wiedzy, które streszczają. Jednak wydaje mi się, że fizyki, geografii, chemii i biologii są nie można streścić i przekazać najważniejszych informacji w tej formie, w jakiej to się odbywa. Historia i WOS mają większy potencjał, uważam, że jest możliwe podać najważniejsze wydarzenia w historii Polski i świata w sposób ciekawy. Swego rodzaju bardziej swobodna i niezobowiązująca atmosfera stwarza dobre warunki do polubienia przeszłości, a mniejsza ilość dat do nauki redukuje znacząco najważniejszą wadę tego przedmiotu.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz