poniedziałek, 27 kwietnia 2020

A komiksów ni widu

Rynek komiksów to rynek...specyficzny. Jest to spowodowane specyfiką osób, 
dla których istnieje. Jest to rynek rozrywkowy, lecz nie opiera swojego istnienia o 
Internet, więc w obecnym trudnym okresie przeżywa on najtrudniejsze chwile od 
lat 90., w których doszło do wielkiej zapaści na rynku komiksów. Wtedy to 
kolekcjonerzy zaczęli masowo kupować pierwsze (ale nie tylko) wydania 
określonych serii, widząc, jakie ceny osiągały wtedy komiksy sprzed 30 lat i licząc 
na łatwy zysk w przyszłości. Niestety, w wyniku dużego popytu wydawnictwa 
wielokrotnie dodrukowywały poszczególne zeszyty (które w USA są znacznie 
popularniejsze od albumów popularnych w Europie). To sprawiło, że na rynku 
pojawiło się za dużo komiksów i dramatycznie spadły ich ceny, co doprowadziło do 
zamknięcia dwóch trzecich sklepów dedykowanych komiksom. Był to silny cios w 
dystrybucję fizycznych kopii  komiksów.

Diamond

Diamond Comics Distribution to firma zajmująca się dystrybucją komiksów w 
Stanach i na świecie. Firma ma niemalże monopol na sprzedaż komiksów w Stanach 
(niemalże, bo teoretycznie istnieją inne firmy tego typu, lecz nie mają one dużego 
znaczenia na rynku). Posiada umowy na wyłączność z wszystkimi większymi 
wydawnictwami wydającymi komiksy. Jednak sposób prowadzenia biznesu przez 
Diamond może budzić pewne wątpliwości. Firma przyjmuje zamówienia od sklepów
komiksowych często na kilka miesięcy przed wydaniem numeru. Gdy numer wyjdzie, 
właściciele płacą za komiksy (które nie podlegają zwrotom), aby móc je potem 
sprzedawać. Powoduje to, że po pierwsze całe ryzyko finansowe spoczywa nie na 
wielkiej korporacji, a na właścicielach małych sklepików dedykowanych komiksom, po 
drugie sklepiki zamykają się w szybkim tempie (w ciągu ostatnich lat ich ilość zmniejszyła 
się o 75%!!!), po trzecie osobom, które nie są jeszcze znanymi autorami, trudno sprzedać 
swoje dzieła, ponieważ właściciele sklepów nie chcą podejmować ryzyka. To wszystko 
sprawia, że Diamond utrudnia pracę wielu ludzi w łańcuchu scenarzysta-klient. Tak 
sytuacja na rynku wyglądała przez ostatnie lata, lecz teraz się pogorszyła.

Pandemia

23 Marca Diamond ogłosił, że z powodu pandemii nie mogą dalej dystrybuować kolejnych 
numerów. To sprawiło, że nagle, z dnia na dzień, sklepiki poświęcone komiksom straciły 
źródło utrzymania, ponieważ nie mogą sprzedawać najnowszych wydań trwających serii. 
Marvel ma jeszcze inny sposób dystrybucji komiksów - cyfrowy. Jednak w momencie, w 
którym fani są pozbawieni dostępu do przygód swoich ulubionych bohaterów, odwrócą się 
zupełnie od kupna fizycznych kopii komiksów, co oznacza liczne bankructwa sklepików. W 
związku z tym ich właściciele zaprotestowali, a zarówno Marvel, DC i inne duże wydawnictwa 
były zmuszone przerwać wydawanie nowych numerów. Od kilku tygodni z powodu zamknięcia 
się Diamonda, cały rynek stoi w jednym miejscu. Żadne nowe komiksy nie są wydawane od 
połowy marca, sklepy nie mają źródła utrzymania. W dodatku Marvel zwolnił aż 30% swoich 
scenarzystów pracujących w domach. Wprawdzie zapłacili im za materiał wyprodukowany do 
czasu zwolnienia, lecz mimo wszystko wielu freelancerów zatrudnianych przez Marvel Comics 
w szczególnie trudny czas pandemii straciła jedyne źródło utrzymania. Źródło, jak się wydawało, 
pewne, ponieważ Marvel jest jedną z filii Disneya - największej organizacji zajmującej się 
rozrywką  na świecie. 

Przyszłość

Nie wiadomo, oczywiście, jak potoczy się sytuacja na rynku komiksów. Już teraz nie jest dobrze.
 Wiele ludzi straciło pracę, wiele żródło dochodu, wydawnictwa mają związane ręce z powodu 
zamknięcia Diamond Comics Distribution, a fani zostali pozostawieni bez swojej ulubionej 
rozrywki. Już teraz można podejrzewać, że wiele sklepików nie wytrzyma tak długiego przestoju 
w sprzedaży komiksów. Sam Diamond może nie wytrzymać tak długiego przestoju w pracy. 
Prawdopodobnie pandemia przyspieszy trend przechodzenia na cyfrową dystrybucję nowych 
zeszytów. Jedno jest pewne, rynek komiksów się skurczy, nie wiadomo jak mocno (ale pewnie 
mocno). Pozostaje jednak jedno najważniejsze pytanie: czyim kosztem ten rynek się skurczy: 
dużej korporacji dyktującej warunki dla całego rynku dystrybucji fizycznej czy kosztem zwykłych, 
małych sklepikarzy oddanych swoim pasjom, które przekuli w swoją pracę.

Kacper Amernik



Całość materiału pochodzi z 251 odcinku podcastu ,,Myszmasz”. Serdecznie zapraszam do 
wysłuchania całego materiału w serwisie YouTubena kanale Podsłuchane.pl , Spotify oraz 
na stronie Podsłuchane.Pl.

środa, 22 kwietnia 2020

Zakątek Kultury- Święto Kolorów

Święto Holi - znane jest także jako Festiwal Kolorów - zwiastuje koniec zimy i zapowiada nadejście
długo oczekiwanego czasu obfitości, czyli sezonu wiosennego. To święto obchodzi się przede
wszystkim w Indiach, Nepalu i innych regionach świata, głównie wśród Hindusów lub osób
pochodzenia indyjskiego. Obchodzone jest zazwyczaj w miesiącu phalguna, dzień po marcowej
pełni księżyca. Ze świętem związanych jest wiele legend, które miały bezpośredni wpływ na
współczesną formę obrzędów.
Zacznijmy od nazwy święta, która pochodzi od imienia siostry króla demonów Hiranyakashipu -
Holiki Dahan. Do ważnych akcentów poprzedzających obchody Holi należy palenie Holika –
ogniska, które symbolizuje zwycięstwo dobra nad złem. Zgromadzeni tańczą i śpiewają wokół
płomieni, obchodząc je przy tym trzykrotnie. Główne obchody święta rozpoczynają się następnego
dnia rano. Najpierw odgrywa się pościg, którego uczestnicy obrzucają się kolorowym proszkiem i
oblewają wodą.
W dniu święta kolorów, wszyscy od samego rana składają sobie życzenia i malują kolorowe kropki
na czole. Giną one jednak bardzo szybko pod kolejnymi warstwami kolorowego proszku.

Aleksandra Żukowska-Konopka kl.1gc

walka-na-kolory-swieto-holi-w-indiach-aina-travel

sobota, 18 kwietnia 2020

Zebra


Obrazek Zebra
źródło: Bimbla.pl
Biały to konik
czy czarny może?
Kto z was odgadnie?
Kto mi pomoże?
Czy biały w czarne,
czy czarne w białe?
Czy czarno-białe
są jego małe?
Do dziś zagadką
wielką jest w świecie,
białe czy czarne,
może wy wiecie?
A na to Zebra,
dla niej oklaski
- “po co się głowić,
ja jestem w paski!”

Oliwia Żuk

środa, 15 kwietnia 2020

Korzenie

Kiedy nadchodziły moje ostatnie dni na Ziemi, nie wiedziałam, co mogę zrobić po raz ostatni. Większość osób zazwyczaj spełniało swoje wielkie marzenia, skakało ze spachronu, jadło robaki lub też podróżowało na drugi koniec świata, a ja… Ja po prostu chciałam wtulić się w jego ramiona i w jego objęciach złapać ten ostatni oddech. Nie przemyślałam jednak tego, że on może umrzeć wcześniej. Był młodszy… Co prawda kilka dni, ale wciąż nie myślałam, że może odejść wcześniej. Po tym zdarzeniu nie chciałam już być sama. Czekałam na śmierć wręcz z upragnieniem. I pewnego dnia ku mojemu zdziwieniu zapukała ona do mojego domu, delikatnie się uśmiechnęła i zabrała mnie do drugiego świata, w którym trwała nieznośna cisza. Byłam wówczas jakby w stanie uśpienia - nie oddychałam, nie poruszałam się, nawet nie myślałam. Aż w końcu ktoś obudził mnie z mojego wiecznego snu krzykiem. Był to wręcz wrzask przenikający do najczulszego serca człowieka, powodujący w sercu lęk, strach. Odwróciłam się i dopiero wtedy zauważyłam, że spoczywam głęboko w ziemi. Nie brakowało mi jednak powietrza, tak jakby tlen nie był już dla mnie istotny do przeżycia. Nie rozumiałam tego zbytnio. Obok mnie nie było jednak nikogo. Nie słyszałam nawet żadnego głosu. Trwała tylko cisza, która w takiej chwili była nieznośna. Nie rozumiałam więc, skąd pojawił się ten krzyk. Może on był tylko w mojej głowie? Postanowiłam pójść dalej. Szłam więc prosto przed siebie dłuższą chwilę, nie bacząc na to, co się wydarzy. Na razie była tylko ziemia, osadzona w formie ścian i podłoża, jakby mieszkanie z wieloma korytarzami prowadzącymi do mrocznej tajemnicy życia pośmiertnego. Co kilka metrów pojawiała się pochodnia, oświetlając cały posępny tunel, który przechodziłam. Mimo tego wciąż nie było żadnych oznak życia, żadnych śladów obuwia, czyjegoś rysunku, kartki… Może to tylko sen? – pomyślałam – Może niedługo pojawi się to obiecane światełko w tunelu? Było jednak na odwrót…
Minęłam kilka metrów, gdy nastała zupełna ciemność. Zabrakło światła. Teren zdawał się być niebezpieczny. Musiałam jednak dojść dalej. Coś kazało mi pchnąć siebie do przodu i iść, nie bacząc na przeszkody i to, co może mnie spotkać. Wyjęłam ostatnią widzianą przeze mnie pochodnię i ruszyłam w dalszą część korytarza. Zrobiłam kilka powolnych kroków naprzód, kiedy przestrzeń dookoła mnie rozszerzyła się, a w niej uwidoczniło się kilka splątanych ze sobą gałęzi, tworzących razem korzenie. Podtrzymywały wielki pień, który unosił się ku górze, dając początek życia drzewu. To, o ile się nie mylę, było sosną. Obok stał pień koloru kości słoniowej, a następnie taki, który rodził jabłka i gruszki. Wszystkie ułożone chronologicznie. Nie rozumiałam jednak, dlaczego są w tym miejscu położone i w jakim celu ja tutaj właściwie jestem? Pnące się drzewa zapierały dech w piersi. Wyglądały niczym rzeźby Michała Anioła, w których zawarty jest najmniejszy detal. Przypatrywałam się każdemu przez dłuższą chwilę, aż zauważyłam jedną, niezwykłą rzecz. Pod spodem spoczywała bowiem wykuta na kształt zrośniętych korzeni tabliczka, na której wygrawerowano dwa nazwiska: E. Kostrubers oraz M. Kostrubers. Inne dęby, sosny, brzozy czy topole posiadały podobne: S. Tracers i P. Braceles; O. Polanes z F. Krasenko. A co najważniejsze, wszystkie miały zaznaczony obok siebie znak nieskończoności. Nie rozumiałam, dlaczego tak się stało. Co to właściwie oznaczało? Czy to drzewo należało do kogoś z tych osób, czy też był to zwykły przypadek? Trudno było mi jednak wierzyć w zrządzenie losu, które już od dawien dawna nauczyło mnie, że wszystko ma swoje przeznaczenie. Nie byłam jednak w stanie zrozumieć, gdzie tak naprawdę jestem? Na ziemi ludzie mówią o niebie i piekle, a ja tymczasem utkwiłam w głębi gleby, w której nie ma nikogo prócz podpisanych drzew. Usiadłam na skraju tunelu, kontemplując w ciszy moją własną śmierć. Zdałam sobie wtedy sprawę, że to miejsce może być tym ostatecznym, że może tutaj spędzę wieczność, w ciszy, bez głosu otuchy i wsparcia, bez dotyku, gestu, słowa, bez obecności jednego człowieka w drugim. Łza delikatnie spłynęła mi po policzku. Czułam się, jakbym mogła zalać cały ten tunel osowiałymi kroplami łkania, tworząc ponure morze. Myślałam o tym, gdzie spoczywa Melek, za którym tak bardzo tęskniłam. Byłam pewna, że położą nas obok siebie. Jego jednak brakowało, a kiedy jego nie było we mnie, mój kawałek duszy stawał się tylko rozerwaną częścią, gdyż tylko razem tworzyliśmy spójne wnętrze. Szukałam go więc uporczywie pomiędzy korzeniami drzew, a także między tabliczkami. Jego tam jednak nie było i nic nie wskazywało na to, aby miał się pojawić. 
Pewnego dnia, kiedy już usnęłam, on przyszedł sam. Położył się tuż obok mnie, przytulając mnie tak czule jak nigdy dotąd. Obudził mnie tym, a mimo to w ogóle nie miałam mu tego za złe. Spojrzał się na mnie radosnym wzrokiem i powiedział:
— Czekałem na ciebie… Wiem, że dotarłem trochę późno, jednak o nic się już nie martw. Teraz możemy odejść w spokoju.
— Dokąd? – zapytałam zaskoczona, myśląc, że już dawno odeszliśmy.
— Nie żartuj sobie… – zaśmiał się radośnie, a następnie usnął w moich objęciach, a ja wraz z nim. 
W nocy widziałam, jak moje ciało nabiera innych kształtów. Czułam ból, jednak był on łagodny. W zupełności mi nie przeszkadzał. I tak, powoli, moje ręce stawały się coraz chudsze, aż w końcu zamieniły się w suche gałązki drzewa. Podobnie było i z nogami, które łącząc się ze sobą, stworzyły system korzeni. Spojrzałam na ciało Melka, które niemrawo splatało się z moim. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, co się z nami dzieje, dopóki nie zauważyłam tabliczki obok nas: M. i L. Scroothy. Wtedy wszystko stało się jasne. Nasze ciała stworzyły jeden wielki pień, który przebijając się przez ziemię, dał początek życia jabłoni kwitnącej już we wczesnym maju.
Od tamtej pory spoglądam na świat dwojgiem oczu, dwojgiem uszu, widząc cały wszechświat nade mną podwójnie, w różnych odcieniach i barwach. Najpiękniejsze jest jednak to, że wraz z Melkiem patrzymy dziś na życie wzrokiem miłości. 

Natalia Grudzień 1gc