Śpieszmy się kochać szkołę - tak prędko odchodzi....
Budzik - godzina 5:20 - i znów ten sam schemat. Trzeba
iść do szkoły. Dlaczego?! Za jakie grzechy?! Tak właśnie myśli większość dzieci
i młodzieży, która się kształci. Z czym nam się kojarzy szkoła? Jaka jest
pierwsza myśl? Pudło. Buda. Wstać, iść, przetrwać, wrócić. Jednak moim zdaniem
szkoła nie zasługuje na taki stosunek do niej.
Ilekroć narzekam na wczesne wstawanie, morderczą ilość
godzin czy dojazdy, słyszę od dorosłych, pracujących ludzi: " Powinnaś się
cieszyć! To są najpiękniejsze lata twojego życia."
"Nonsens"- myślę i śpiesznie odchodzę
zawiedziona brakiem współczucia.
Jednak po kilku krokach zatrzymuję się i analizuję to,
co przed chwilą uznałam za głupie i dochodzę do zaskakujących wniosków, które
zmieniają moje podejście do życia.
Wyobraźmy sobie siebie za dziesięć lat. Będziemy
chodzić do pracy, a może jeszcze studiować. Niektórzy z nas będą mieć rodzinę,
może nawet dzieci. Nasz schemat dnia diametralnie się zmieni. Dzień zaczniemy
od kawy, potem praca, powrót do domu, zrobienie obiadu, sprzątanie, ewentualnie
zabawa z dzieckiem, przygotowanie materiałów na następny dzień i wreszcie
upragniony sen. I tak codziennie, a w weekendy nie będziemy myśleć o niczym
innym, jak tylko o odpoczynku. (Daj Boże! Bo przy dzieciach człowiek ma pracę
na pełen etat, siedem dni w tygodniu.) Nie będziemy mieć czasu wykonać jednego
krótkiego telefonu do przyjaciółki, a tym bardziej spotkać się na kawie. Nuda,
prawda? I wtedy, siedząc w wygodnym fotelu, z herbatą w ręku i przy włączonym
telewizorze, w którym zapewne nic mądrego nie będzie, przypomnimy sobie czasy
szkoły średniej.
"Jak cudownie było w tamtych czasach" –
pomyślimy. "Rano przychodziłam do szkoły, zaspana, nie do życia i wtedy
zjawiali się oni - moi znajomi z klasy! Moi koledzy, przyjaciele, w których
towarzystwie spędzałam większość dnia. Ciekawe, jak oni tyle ze mną wytrzymali?
- tutaj uśmiecham się sama do siebie - codziennie działo się coś nowego. Ktoś
opowiedział śmieszną historię, pociąg się spóźnił, skrócili nam lekcje,
graliśmy w siatkówkę z chłopakami z maturalnej klasy, niespodziewana próba
ewakuacji, zastępstwo z angielskiego z inną grupą, w bufecie odbył się spektakl,
uśmiechnął się do mnie pewien przystojniak z 3g ."I tak by można wymieniać
w nieskończoność, bo mnogość i różnorodność sytuacji szkolnych jest
ogromna.
Kolejna zaleta szkoły - mamy wakacje! Beztroskie dwa
miesiące nicnierobienia bez żadnych konsekwencji. A weekendy? Kino, spacer,
zumba, teatr, impreza... Żyć, nie umierać.
Po co idziemy do szkoły? Zapewne po to, aby się czegoś
nauczyć, w końcu nie od parady zwą nas homo sapiens. Ale to nie wszystko. Idę
do moich znajomych, spotkać się z nimi, porozmawiać, pośmiać, bo ich widok
sprawia mi radość. Idę wypić pyszną kawę z automatu, idę uśmiechnąć się do
kolegi z 2h , idę zobaczyć, co nowego przyniesie mi dzień. Na studiach już nie
będzie tak samo. Ci, z którymi teraz spędzamy codziennie kilka godzin, z
którymi dzielimy troski i zmartwienia, na których patrzymy, jak z dnia na dzień
się zmieniają - oni odejdą. Każdy pójdzie w inną stronę. Rozproszą się jak
kulki rzucone na ziemię po różnych częściach Polski. Nie będzie ich. I wtedy w
uszach zabrzmi nam kawałek piosenki Menchestera: "Nie do wiary, jak szybko
płynie czas. Wczoraj mali, dziś dorosły świat. Pierwsza miłość, pierwsze smutku
łzy. Nigdy tego nie zapomnę. Ostatni raz z moją klasą, już pożegnać czas mych
przyjaciół. Dzisiaj każdy ma swój dorosły świat."
I jak tu nie
lubić tego czasu, w którym teraz żyjemy? Zmieńmy swoje nastawienie do szkoły,
póki nie jest za późno, bo potem będziemy żałować, że codziennie przekraczając
jej próg, narzekaliśmy na swoją dolę niewolnika !
A. P.
A. P.