Wrażenia z "Kotłowni"
Natalia Kalemba 2e
W dniach 30-31 maja 2016 roku w
naszej szkole już po raz ósmy odbył się przegląd małych form teatralnych o
wdzięcznej nazwie "Kotłownia". Wydarzenie to cieszy się niezmiennie
dużą popularnością wśród uczniowskiej społeczności oraz rosnącym
zainteresowaniem osób z zewnątrz.
W tym roku "Dziewiątka"
miała przyjemność gościć na swojej scenie ponad 12 grup teatralnych ze
Szczecina oraz okolic, działających w szkołach i innych instytucjach
kulturalnych. Występy zgromadziły dużą widownię i zdobywały gromkie oklaski,
bez względu na tematykę, która dzięki swojej różnorodności pozwoliła każdemu
znaleźć coś dla siebie. Wśród występów nie zabrakło zmuszających do rozmyślań
egzystencjalnych monologów czy lekkich, ale przyjemnych przedstawień o tematyce
szkolnej. Na przeglądzie pojawiły się także akcenty komediowe oraz luźne adaptacje
literackie. Sceniczne rozwiązania zachwycały oryginalnością, a zdawać by się
mogło, zbanalizowane już teksty, można było odkryć na nowo.
Czystą przyjemnością było
oglądanie młodych ludzi oddających się swojej pasji - aktorstwu. Dzięki
przedstawieniom człowiek mógł choć na chwilę oderwać się od szarej
rzeczywistości i obcować ze sztuką na naprawdę wysokim poziomie.
Każde przedstawienie oceniane
było przez jury w składzie: pani Anna Januszewska i Grzegorz Młudzik - aktorzy
Teatru Współczesnego w Szczecinie, poloniści: pan Marcin Niedziółka oraz pani Elżbieta
Korzeniewska, a także nasza szkolna koleżanka i redaktorka naczelna „IX Wrót”,
Jagoda Janeczek.
Zgodnie z ich werdyktem na
nagrody tegorocznej "Kotłowni" zasłużyli:
1. spektakl
"Nierzeczywistość" w wykonaniu Teatru "Valdocco" oraz Klubu
Cyrkowego "Bosko",
2. spektakl "Pamiętniki Adama i Ewy" w wykonaniu Grupy Teatralnej "Alter Ego",
3. spektakl "Podróż w czasie" grupy z Gimnazjum nr 6 im. Stefana Kownasa w Szczecinie.
2. spektakl "Pamiętniki Adama i Ewy" w wykonaniu Grupy Teatralnej "Alter Ego",
3. spektakl "Podróż w czasie" grupy z Gimnazjum nr 6 im. Stefana Kownasa w Szczecinie.
Natomiast wyróżnienia otrzymały role:
- Małego Księcia w spektaklu Teatru Emigatis pod
tytułem "Narysuj mi Baranka",
- Monarchy w spektaklu Teatru Emigatis pod tytułem
"Narysuj mi Baranka",
- Lustra w spektaklu grupy z LO Towarzystwa
Salezjańskiego w Szczecinie pod tytułem
"Bajkolaż",
- Elizy w spektaklu Pomorskiej Trupy Pałacowej ze Szczecina pod tytułem
"Przekleństwo Pigmaliona",
- Cienia w spektaklu Grupy Okazjonalnej z ZS nr 2 w
Choszcznie pod tytułem "Głupi Jasiu",
- Hafciarek w spektaklu grupy z III LO im. Mikołaja Kopernika w Szczecinie
pod tytułem "Kandydatki na żonę",
- Malarki w
spektaklu grupy z III LO im. Mikołaja Kopernika w Szczecinie pod tytułem
"Kandydatki na żonę",
- Ojca w spektaklu grupy z ZSO nr 6 w
Szczecinie pod tytułem "Wakacje w Holandii".
Niepowtarzalna atmosfera tego wyjątkowego przeglądu
małych form teatralnych zostaje w sercach biorących w nim udział ludzi i
każdego roku rozkwita na nowo, zbierając owocne plony. Pomimo gorącej aury i
przyprawiającej o zawrót głowy duchoty (jak to w prawdziwej kotłowni bywa) "Kotłownia"
to wydarzenie, którego po prostu nie można przegapić.
Teatr jednego aktora
Sara Atłas
2c
Podczas tegorocznego wydarzenia
nie sposób było nie zwrócić uwagi na monodramy. Konwencję tzw. teatru jednego
aktora reprezentowały na tegorocznym przeglądzie dwa spektakle: Na chwilę przed końcem Teatru UHURU oraz Bez próby Teatru Tespisek, zrealizowanego w oparciu o Małe listy Stanisława Mrożka. Ten drugi
szczególnie zapadł mi w pamięci, jako widowisko przemyślane estetycznie i
skierowane do szerokiej rzeszy odbiorców, jeśli nie do każdego człowieka.
Monodram w wykonaniu Kacpra
Mykietyna poruszał m.in. tematykę theatrum
mundi. Uświadamiał, że jako ludzie wszyscy odgrywamy rolę w sztuce zwanej
życiem. Nie dane jest nam zapoznać się ze scenariuszem lub przewidzieć udziału innych
aktorów. Improwizujemy i przybieramy kolejne maski, spotykając się z uznaniem
publiczności lub wręcz przeciwnie - ośmieszając się. A kiedy już zdajemy sobie
sprawę z tego, co jest w życiu ważne, nadchodzi czas, by zejść ze sceny.
Ten uniwersalny, sięgający swoimi
początkami antyku przekaz, został przedstawiony w prosty i zrozumiały sposób -
uwagi odbiorcy nie rozpraszała zbędna muzyka czy scenografia. Spektakl uspokoił
także moje obawy co do malejącego znaczenia kostiumów we współczesnym teatrze -
zauważyłam bowiem, że coraz rzadziej pasują one do danej postaci i często sprawiają
wrażenie nieprzemyślanych. Tymczasem ubiór ma na scenie wielki potencjał
poszerzenia charakterystyki postaci i tak stało się w przypadku spektaklu Bez próby. Kostium błazna symbolizował
śmieszność każdego z nas, próbującego odegrać jak najlepiej rolę w spektaklu,
jakim jest życie.
Powracając do tematu monodramów,
warto zastanowić się, co zyskały wymienione spektakle poprzez zastosowanie tej
właśnie formy? Bez wątpienia intymność i wrażenie przebywania sam na sam z aktorem. Jest to
także okazja to zaprezentowania swoich umiejętności aktorskich, swego rodzaju
"pole do popisu" dla odtwórcy głównej (i jedynej zresztą) roli - bo
to właśnie na grze aktorskiej opiera się monodram i w przypadku obu spektakli
utrzymywała się ona na wysokim poziomie. Teatr jednego aktora nie należy jednak
do prostych zadań. Odtwórca roli jest pozbawiony "bodźców", czyli
innych postaci, których wypowiedzi i działania następują po sobie, porządkując
czas i przestrzeń. Aktor samodzielnie tworzy świat wokół siebie, co wymaga
niezwykłej wrażliwości i wyobraźni, jednak uczestnicy tegorocznego przeglądu
teatralnego podołali temu zadaniu.
„Na chwilę przed końcem”
Kaja
Kryc 2c
Podczas
tegorocznego przeglądu teatralnego moją szczególną uwagę zwrócił spektakl
gryfińskiego teatru UHURU, "Na chwilę przed końcem". Występ ten
naprawdę zapadł mi w pamięć.
Podczas jego oglądania nic mnie nie rozpraszało - żadnych dekoracji, żadnych charakterystycznych strojów, jedynymi rekwizytami były szachownica oraz stół. Pozwoliło to na jeszcze lepszy odbiór aktorskiego występu.
Podczas jego oglądania nic mnie nie rozpraszało - żadnych dekoracji, żadnych charakterystycznych strojów, jedynymi rekwizytami były szachownica oraz stół. Pozwoliło to na jeszcze lepszy odbiór aktorskiego występu.
W
monodramie tym mogliśmy zobaczyć swego rodzaju monolog wewnętrzny bohatera.
Mówił on do kogoś, możemy się jednak tylko domyślać do kogo - mógł to być on
sam lub Bóg. Sugestią dla odbiorcy może być tytuł spektaklu - mogą to być
czyjeś rozmyślania na łożu śmierci. Myślę, że każdy może to zinterpretować w
indywidualny sposób.
Egzystencjalne
tematy, mocne słowa, gesty - wszystko to złożyło się na wyjątkowy występ. W
grze aktora było coś wyjątkowego, ani na chwilę nie tracił uwagi publiczności.
Mogło to być spowodowane mocnymi słowami, rzucaniem szachownicą, dynamiką
występu lub wszystkim naraz. Przeczesanie włosów, przesunięcie pionka na
szachownicy, nerwowe chodzenie wzdłuż ściany, rzucane sporadycznie przekleństwa
– dały wrażenie prawdziwości temu występowi i pozwoliły odbiorcy na
utożsamienie się z bohaterem. Wydaje mi się, że każdy czasami przeżywa takie
rozterki, bije się z samym z sobą w myślach, ma ochotę wybuchnąć. Każdy
przeżywa takie chwile bezradności, ma ochotę rzucać wszystkim, wrzeszczeć i kląć
jak szewc. Po prostu.
Teatr
jednego aktora to nie lada wyzwanie, ponieważ artysta sam musi wykreować
przestrzeń wokół siebie, nie ma koło siebie drugiego aktora, który by mu w tym
pomógł. Moim zdaniem występem tym aktor pokazał swoje wyjątkowe umiejętności
aktorskie, gdyż monodram nie jest łatwą formą. Aktor zasłużył na wyróżnienie za
tak wspaniałą grę - że go nie dostał, to inna sprawa.
„Wakacje w Holandii”
Ilona
Dróbka 2c
Moją szczególną uwagę zwrócił spektakl
z naszego, szkolnego podwórka. Grupa uczniów z ZSO nr 6 wystawiła sztukę pt.
„Wakacje w Holandii” będącą ciekawą analizą kilku problemów, z którymi borykają
się nasza generacja i nasi rodzice.
Główna bohaterka, licealistka
Ola, wraca do domu rodzinnego z wakacji spędzonych w Holandii wraz z poznaną na
wakacjach przyjaciółką, Astrid. Z czasem dowiadujemy się, że dziewczyny łączy
coś więcej niż przyjaźń, a Ola, zachwycona życiem w Amsterdamie, planuje
porzucić naukę, wyjechać z Polski i zamieszkać ze swoją nową dziewczyną.
Zarówno związek, jak i pomysł licealistki spotykają się z dezaprobatą jej
rodziców.
Spektakl pozwala nam spojrzeć na
problemy młodych ludzi – niezadowolenie z zastanej rzeczywistości, poszukiwanie
zrozumienia, akceptacji, zmiany – nie tylko z perspektywy młodego człowieka,
jak na co dzień, lecz również okiem rodziców, którzy sami kiedyś byli młodzi i
podejmowali decyzje, których żałują mniej lub bardziej i, posiadając większy
bagaż doświadczeń, chcą uchronić potomków przed niepowodzeniami. Żadna z
postaci nie jest przedstawiona w sposób negatywny, w pozycji każdej osoby
możemy się postawić.
Ciekawie zostały przedstawione
historie matki i ojca głównej bohaterki, ich doświadczenia z przeszłości oraz
konflikt wewnętrzny: czy, pomimo tego, co wiem o życiu, powinienem/powinnam
zaakceptować decyzje córki? Z postawy rodziny można wyciągnąć ważny wniosek –
człowiek jest czymś więcej niż tylko swoją opinią. Za każdym tak lub nie stoi
orszak doświadczeń, które wpływają na czyjeś zdanie i czyny. Mimo że to
oczywiste, wielu z nas o tym zapomina.
Inną ważną nauką, którą można
wysnuć ze spektaklu, choć wydaje się oczywista, jest to, że należy rozmawiać.
Często nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, o ilu wydarzeniach z życia nie
mówimy bliskim i jak bardzo utrudnia im to zrozumienie nas, naszego myślenia i
decyzji, zaś niezrozumienie może doprowadzić do tragedii.
Sądzę, iż spektakl był
zdecydowanie wart obejrzenia i mam nadzieję, że nie był to jednorazowy występ.
Jest w stanie pomóc nam uzmysłowić sobie wiele istotnych prawd.
Wrażenia
zza jurorskiej ławy
Jagoda Janeczek 2c
"Kotłownia",
to festiwal małych form teatralnych, w którym może wziąć udział każda amatorska
trupa aktorska, bez względu na wiek. Uczestniczenie w takim wydarzeniu to
bardzo kształcąca przygoda, zarówno dla samych aktorów, jak i widzów. Pomimo że
na scenie nie występują profesjonaliści, spektakle przez nich przygotowane
przejawiają jak najbardziej profesjonalne podejście i właśnie to czyni je
unikatowymi. W tym roku, w trakcie VIII już edycji festiwalu, miałam
przyjemność zasiąść w jury i zobaczyć przebieg całego artystycznego wydarzenia,
aktywnie w nim uczestnicząc. Obok mnie zasiedli wybitni aktorzy z Teatru
Współczesnego w Szczecinie: Pani Anna Januszewska i jej mąż, Pan Grzegorz
Młudzik oraz poloniści z naszej szkoły: Pani Dorota Madoń i Pan Marcin
Niedziółka.
Już w ubiegłym roku zainteresowałam się
"Kotłownią" i siedziałam na widowni, jednak gdy oglądałam jeden spektakl
po drugim, zaglądając komuś przez ramię, by dokładnie zobaczyć, co dzieje się
na scenie, z czasem ogrom motywów, historii i twarzy zlał mi się w jedno
wrażenie, jedną wspólną emocję - nawet dla kilku wystąpień. Jak się okazało,
zupełnie inaczej wygląda to z perspektywy jurora: uważnie oglądając spektakle
miałam okazję ocenić je w rozmaitych aspektach, nawet takich, na jakie nie
zwracałam wcześniej uwagi. Czy aktorzy są autentyczni i nie wyszli ze swojej
roli do końca spektaklu? Jak bogaty był ruch sceniczny? Czy były jakieś
rekwizyty? - wadziły, czy urozmaicały spektakl? Mnóstwo pytań, na które
musiałam sobie odpowiedzieć i połączyć je z tym, jakie emocje towarzyszyły mi w
trakcie spektaklu. Było to niewątpliwie trudne zadanie, gdyż miałam na
względzie fakt, że będę musiała wybrać swoich faworytów na ostatecznej
naradzie. A porównywanie sztuk było jeszcze gorsze niż ich indywidualna ocena.
Każda z nich przekazywała jakieś wartości, których nawet nie śmiałabym ze sobą
zestawiać. Pojawiały się spektakle komediowe, ale również tragiczne, monodramy,
jak i wystąpienia w składzie piętnastoosobowym, adaptacje twórczości pisarzy, reinterpretacje
oraz oparte na scenariuszu własnego autorstwa. Wszystko to komplikowało
sytuację, jednak z czasem nabrałam wprawy w znajdowaniu tego, co najbardziej mi
się podoba.
I o to
właśnie chodzi: żałuję, że nie mogłam patrzeć na ten festiwal w ten sposób, w
jaki patrzę dzisiaj, rok temu. Oczywiście, każda sztuka powinna być rozrywką,
ale warto spojrzeć na to, co w niej doceniamy i co właściwie sprawia, że obraz,
utwór czy spektakl jest udany. Czasem należy rozebrać coś na czynniki pierwsze,
by zobaczyć jego istotę czy fenomen. Oczywiście, cieszę się, że mogłam pełnić
tak ważną dla mnie rolę na festiwalu. Dzięki temu mogłam doświadczyć jedynej w swoim
rodzaju sztuki teatru.
Tytułem
podsumowania
Zuzanna Rychter 3gc
Zakończony został VIII Przegląd Małych Form Teatralnych „Kotłownia”, Który odbywał się w dniach 30-31 maja 2016 roku w auli IX LO im. Bohaterów Monte Cassino w Szczecinie. Zaprezentowane spektakle są potwierdzeniem, że młodzi ludzie nie zatracili inwencji twórczej. Było gorąco- dosłownie i w przenośni: mimo wietrzenia auli i innych zabiegów ze strony wolontariuszy w auli panował okropny skwar. Jednak nie zniechęciło to fanatyków teatru.
W tym roku zmagało się 13 zespołów i jeden artysta indywidualny.
Pierwszego dnia wystawiono 8 przedstawień, jako pierwsze - w wykonaniu
uczniów naszej szkoły - mogliśmy zobaczyć inscenizację pt.” Wakacje w Holandii”
dotykającą problemu wychowania dziecka. Grupa „UHURU” przedstawiła dwa
spektakle „Ona” i „Na chwilę przed końcem”. Teatr Tespiach z gryfińskiego Domu
Kultury przygotował „Bez próby” Stanisława Mrożka. Zespół ze Stargardu zaprezentował „Pamiętniki Adama i Ewy”,
dający kolejną interpretację życia pierwszych ludzi na świecie oraz „Wieczór
poetycki”. Grupa z Choszczna wystawiła dramat „Głupi JaSIu”. Pierwszy dzień
zwieńczył pokaz „Nie-rzeczywistość” na podstawie tekstów Stanisława Mrożka,
przygotowany przez grupę z gimnazjum Towarzystwa Salezjańskiego im. Dominika
Savio w Szczecinie.
Młodych aktorów oceniało jury w składzie: Jagoda Janeczek (redaktor naczelna „IX Wrót”), pan Marcin Niedziółka i pani Dorota Madoń (poloniści) oraz tegoroczni goście specjalni >tu powinna być chwila napięcie< Anna Januszewska i Grzegorz Młudzik (aktorzy Teatru Współczesnego w Szczecinie).
Mimo
wyczerpującego, ale jak efektywnego początku, kolejnego dnia organizatorzy,
wolontariusze, jury oraz widzowie zjawili się z nową energią. Obecna była pani
Tatiana Malinowska-Tyszkiewicz pomysłodawczyni „Kotłowni”.
31 maja zaprezentowali się kolejno:
Młodzieżowy Dom Kultury im. Marka Zaruskiego w Stargardzie ze sztukami /”A ja
karalucha zjadłam”; oraz „Narysuj mi baranka”, pomorska Trupa pałacowa
wystawiła „Przekleństwo Pigmaliona”, szczecińskie III LO pokazało nam „Kandydatki
na żonę”, a gimnazjum nr 6 „Podróż w czasie”. Wisienką na torcie był „Bajkolaż”
przygotowany przez grupę teatralną z LO Towarzystwa Salezjańskiego w
Szczecinie.
Po
zaprezentowaniu wszystkich inscenizacji przyszedł czas na decyzje i wybory, które
grupy wypadły najlepiej. Jury po dość długim naradzaniu się podało do
wiadomości zebranych listę wyróżnionych:
- „Nie-rzeczywistość” -Teatru „Valdocco” i Klubu Cyrkowego „Bosko”z Gimnazjum Towarzystwa Salezjańskiego im. Dominika Savio w Szczecinie
- „Pamiętniki Adama i Ewy” – Grupy Teatralnej „Alter Ego” z Gimnazjum nr 4 z Oddziałami Mistrzostwa Sportowego im. Noblistów Polskich w Stargardzie
- „Podróż w czasie” – grupy teatralnej z Gimnazjum nr 6 im. Stefana Kownasa w Szczecinie
Wyróżniono role sceniczne w
spektaklach:
- „Kandydatki na żonę” grupy teatralnej z III LO im. M. Kopernika w Szczecinie
- „Wakacje w Holandii” grupy teatralnej z ZSO nr 6 w Szczecinie
- „Głupi Jasiu” Grupy Okazjonalnej z Zespołu Szkół nr 2 im. Noblistów Polskich w Choszcznie
- „Narysuj mi baranka” Teatru Emigatis z Młodzieżowego Domu Kultury im. Mariusza Zaruskiego w Stargardzie
- „Bajkolaż” – grupy teatralnej z LO Towarzystwa Salezjańskiego w Szczecinie ul. Ku Słońcu
- „Przekleństwo Pigmaliona” z Pomorskiej Trupy Pałacowej z Pałacu Młodzieży w Szczecinie
Zbrodnią byłoby zapomnieć o prowadzących - Cezarym Orłowskim i Wojciechu Mazurkiewiczu, którzy zabawiali nas i anonsowali wszelkie informacje. Dostali nagrodę za kreatywność, co nikogo nie zdziwiło - w końcu nie każdy festiwal prowadzony jest przez Romea i Julię.
Kotłownię zakończyło uroczyste rozdanie
nagród ,a na sam koniec kilka słów do młodych aktorów i widzów skierowała pani
Anna Januszewska, dzieląc się pozytywnymi wrażeniami, a nawet dając adeptom
sceny kilka rad.
Jednak najbardziej moją
uwagę przykuła praca czerwonych koszulek (bo takowe nosili organizatorzy i
wolontariusze). Ci na pozór niepozorni ludzie byli „Zawsze i wszędzie”. Dbali o
porządek, zaopatrzenie i organizację całego wydarzenia. Udało im się opanować (o
ile to możliwe) żywioł teatralny - za co chwała im!
Ciężko było nie zauważyć
profesjonalnej oprawy informatycznej. Nie słyszałam, by wcześniej „Kotłownia”
była relacjonowana „LIVE” i miała własną stronę internetową. Idziemy z duchem
czasu, nie da się ukryć.
Amatorskie, szkolne działania artystyczne
mają dużą rolę w naszym życiu (nawet Stachura śpiewał, że życie to teatr). Dają
możliwość wyrażenia siebie, zaistnienia, przekazania czegoś. Czego? Tego chyba
nikt nie wie, dla każdego jest ot coś innego. Czekamy na kolejną odsłonę
„Kotłowni”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz