The First Grader
reż. Justin Chadwick
Według filmweb.pl na ekrany film
ten wszedł w 2010 roku. Interesuję się
kinem, nie zauważyłam jednak, żeby w Polsce był on w ogóle wyświetlany, choć z
pewnością powinien. Przedstawia bowiem rzeczywistość, o której nie mamy pojęcia. Historię, która choć jest równie
makabryczna jak Holokaust, nie jest tak nagłaśniana i „popularna” na skalę
światową. Historia ta jest prawdziwa. Dotyczy ona naszego pokolenia.
Opowiada o człowieku figurującym w
Światowej Księdze Rekordów Guinnessa jako „Najstarszy człowiek, który zaczął
uczęszczać do szkoły podstawowej”- Kimani
N'gan'ga Maruge. Gdy wpisze się to nazwisko w Google, nie znajdzie się odnośników
do polskich stron. Najwyraźniej nie interesuje nas zbytnio to, co dzieje się
poza Europą i modnymi Stanami Zjednoczonymi…
Wszyscy
wiemy, czym był Holokaust. Ale czy zdajemy sobie sprawę, że to nie była jedyna
forma okrucieństwa, jaką jeden człowiek może wyrządzić drugiemu w imię segregacji rasowej? Że poza naszym małym
światem działy się podobne, czasem dużo gorsze rzeczy?
Traktowanie
ludzi jak zwierzęta to nic nowego. Nie wiem jednak, czy naprawdę zdajemy sobie
sprawę, do czego to może zaprowadzić.
Główny
bohater, człowiek w podeszłym wieku, uczestniczył w powstaniu na terenie Kenii,
spowodowanym kolonizacją tych ziem w XX wieku przez Brytyjczyków, którzy
bezwzględnie traktowali tamtejszą ludność. Maruge jako jeden z wielu został w
okrutny sposób i na własnych oczach pozbawiony rodziny, a później torturowany w
obozach, do których trafiali czarnoskórzy
walczący o swoje prawa i ziemie. Kenia uzyskała niepodległość, lecz on
sam nigdy nie doszedł do siebie. Kto by pomyślał, że starszy człowiek
zaczynający szkołę podstawową w Kenii może bać się zatemperowania ołówka, bo
ktoś wpadł na pomysł, że człowieka można ołówkiem torturować?
Mimo
wszystko Maruge zdecydował się na naukę. Poszedł do szkoły podstawowej, by nauczyć się
czytać, choć niewielu mu sprzyjało, choć
ludzie się z niego śmiali i nie wierzyli, że może mu się udać. Maruge Kimani
zainspirował całe pokolenie kenijskich dzieci, które po raz pierwszy poszło do
szkoły.
Brał
udział w kampaniach promujących edukację.
Przemawiał
na zgromadzeniach ONZ.
Nauczył
się czytać.
Ktoś,
kto stworzył tak świetny film, kto wpadł na pomysł pokazania na ekranie tak
pięknej historii, historii człowieka, który mimo okropnej przeszłości chce iść
naprzód i nie poddaje się, zasługuje na to, by jego obraz wyświetlano w kinach na
całym świecie. Niestety, polskie multipleksy nie uznały widać tej historii za
dostatecznie fascynującą. Rodzi się więc pytanie, co ten fakt mówi o nas –
współczesnych Polakach, mieszkańcach Europy, którzy wolą oglądać mierne komedie
romantyczne czy skomercjalizowane opowiastki o wampirach, niż dowiedzieć się
czegoś o prawdziwym świecie – okrutnym, ale niestety prawdziwym.
Wydaje
nam się, że nasze problemy są okropne. Podczas oglądania filmu pierwsze, co
chcesz zrobić, to natychmiast zacząć pomagać ludziom w Afryce. I wszystkie
drobiazgi zaczynają tracić znaczenie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz