piątek, 24 stycznia 2014

Recenzja powieści pt. „Cień wiatru”




[I miejsce w konkursie czytelniczym na najlepszą recenzję książki]


    Jest chłodny, letni dzień, kiedy sięgam po książkę Carlosa Ruiza Zafona po raz pierwszy. Siedzę właśnie w małej kawiarence, całkiem sama – chwilowo cierpię na brak przyjaciół, porozjeżdżali się po wszystkich ciepłych krajach. Nazwisko nic mi nie mówi, jest to jedna z tych książek znalezionych w piwnicznej biblioteczce moich rodziców, choć   wygląda na stosunkowo nową. Najpierw zamawiam małą kawę, trochę zwlekam z otworzeniem książki, chcę się nacieszyć   jej okładką - deszczowym krajobrazem starego miasta i tajemniczym tytułem : „Cień wiatru”. Przerzucam powoli miękkie strony, czuję zapach książki, jakby stary, choć  książka wciąż jest w dobrym stanie. W końcu decyduję się ją otworzyć , a zamykam ją dopiero wieczorem w moim łóżku, po całym dniu  spędzonym w deszczowej, tajemniczej Barcelonie.
  „Cień wiatru” już od pierwszych stron jest niezwykły - deszczowy, ponury, zagadkowy. Chodzę mrocznymi uliczkami Barcelony po to , aby w końcu dotrzeć   do mojego celu – Cmentarza Zapomnianych Książek. W mej podróży towarzyszy mi cały czas kilkuletni Daniel Sempere, syn właściciela skromnej księgarni na rogu, która z każdą  stroną książki traci na popularności, na rzecz wielkich, czystych sklepów z dużo większym wyborem, ale za to bez tej niepowtarzalnej atmosfery. Razem z Danielem przekraczam też próg Cmentarza i razem wybieramy naszą książkę, która towarzyszyć nam będzie już do końca życia - „Cień wiatru”. I wtedy Daniel staje w sytuacji podobnej do mojej, otwiera strony starej książki nieznanego autora i wchodzi w jej świat równie mocno, jak ja w świat  mojego „Cienia”. A potem zaczyna dorastać. Na moich oczach z  małego chłopca zmienia się w młodego mężczyznę. Spotyka kobiety, zakochuje się, uczy, pracuje i zdobywa przyjaciół – żyje. A przez całe jego życie towarzyszy mu owa niezwykła książka napisana przez Juliana Caraxa. Jest tak niesamowita, że aż trudno uwierzyć  w to, że nikt o niej nie słyszał. Daniel zagląda do antykwariatów, pyta specjalistów, szuka innych książek zapomnianego autora, ale nie może nic znaleźć . A to dlatego, że tajemnica tej książki jest znacznie głębsza i straszniejsza, niż kiedykolwiek Daniel mógł przypuszczać . I poszukiwanie Juliana Caraxa oraz jego książek, jest dla młodego chłopaka czymś znacznie więcej, niż mogłoby się wydawać . Jest to jego podróż, w której ma odkryć, co dla niego naprawdę ważne, a także uporządkować  sprawy z dawno zapomnianej przeszłości. Wszystkie tragedie, namiętności i  przygody rozgrywa się na tle Barcelony– -pięknej, gotyckiej i romantycznej, powojennej i deszczowej, niezapomnianej.
     Przyznaję, że książka zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Nigdy nie przeczytałam czegoś równie poetyckiego. Ciągle jeszcze wydaje mi się, że cała historia wydarzyła się naprawdę. Uwierzyłam w każde słowo Carlosowi Ruizowi Zafonowi i cieszyłam się z każdego. Ta naiwna wiara zrodziła we mnie pragnienie, aby kiedyś mieć   okazję przeczytać   jedną z niewielu książek Juliana Caraxa, choć  wiem, że były one tylko wytworem czyjejś wyobraźni. A jednak jakaś mała, dziecięca cząstka mnie, na zawsze zapamięta taki obraz Barcelony, skąpanych w deszczu uliczek, niezwykłych przygód, księgarni i antykwariatów, jakby istniały naprawdę. I zostanie ze mną Daniel Sempere, zostanie on razem z jego przyjaciółmi,z jego poczuciem humoru i jego prawdziwością, która sprawiła, że wspominam go, jak dawnego przyjaciela. Oczywiście, polecam tę książkę wszystkim osobom, pod warunkiem, że mają trochę czasu wolnego, bo muszę ostrzec – od “Cienia” nie da się oderwać !
         

 Iga Sokołowska                              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz