środa, 12 grudnia 2012

Must-have’y na eventy i nie tylko - Natalia Wąsik, 1d

Temat polskiej mody powraca się dosyć często – w prasie czy też na bardziej lub mniej profesjonalnie prowadzonych blogach zachęca się do dyskusji nad tym, czy polska moda w ogóle istnieje? (moda oczywiście w znaczeniu najprostszym – nie w postaci kreacji aspirujących do haute couture, lecz ubrań, na które stać by było średnio zamożnego obywatela naszego kraju)
Niedawno odkryłam, ze postrzeganie poziomu polskiej mody w dużym stopniu zależy od nastawienia – można ograniczyć się do przeglądania magazynów i narzekania, że nie widzimy tam innej polskiej mody niż tej pod postacią sukni za ponad tysiąc czy apaszki za dwa tysiące osiemset złotych (taki oto absurd znalazłam niedawno w ofercie pewnego polskiego sklepu internetowego), które z przyczyn oczywistych kupić może tylko pewna część społeczeństwa; nie musimy się na to zgadzać! Możemy poświęcić trochę czasu i energii i spojrzeć na tych „młodych zdolnych”, którzy za nie tak duże pieniądze oferują ciekawe, często bardzo oryginalne projekty.
I tutaj znowu pojawia się temat do dyskusji – liczba projektantów rośnie jak grzyby po deszczu, jednak popyt na ich wyroby nie wzrasta równie  szybko. Nie można nie zgodzić się z tym, że każdy projektant marzy o własnej marce, przez co marek przybywa i przybywa, niekoniecznie razem z jakością. Można o tym dyskutować w nieskończoność – a ile osób, tyle poglądów (jak mówił Piłsudski „racja jak d…, każdy ma swoją”). Nie zamierzam rozpisywać się nad kondycja polskiej mody, a raczej zwrócić uwagę na to, co jest i w czym możemy swobodnie wybierać.

A w ramach zachęcenia/uzasadnienia...

Dlaczego zainteresowałam się polska modą? Doszłam do wniosku, że szeroko pojęte interesowanie-się-modą dotyczące osoby ubranej w Zarę i H&M jest dosyć śmieszne i niepoważne. Z dnia na dzień postanowiłam, że zakupy w sieciówkach trzeba mocno ograniczyć. Za dużo w świecie współczujących spojrzeń i zasmuconych min na myśl o produkcjach ubrań w krajach Trzeciego Świata ubranych od stóp do głów w H&M. Zdecydowanie zbyt dużo też mówienia o własności intelektualnej i zapierania się chociażby spojrzenia na jakąkolwiek podróbkę ludzi w „Chanel”, „Pradach” i innych „Balmainach” z Zary. Nie będę zachwalać polskiej mody słowami „dobre, bo polskie!”, a patriotką bynajmniej nie jestem, ale uważam, że miło jest wspierać ludzi z pasją (większość projektantów to typowi „zapaleńcy”, którzy w swoich towarach sprzedają odrobinę swojej pasji), nosić ubrania inne niż wszyscy („inne niż wszyscy” to bardzo utarty zwrot, ale zrozumie mnie chyba ten, kto choć raz spotkał na ulicy kogoś w „swoim” ubraniu); chodzi mi tez o stronę praktyczną – nie podoba ci się kołnierz w danej rzeczy? Piszesz do projektanta z prośba o uszycie odrobinę zmodyfikowanego modelu. Wolałabyś inny kolor? Kto wie, może projektant ma akurat materiał w tym kolorze. Przecież ci ludzie chcą zarobić i zrobią naprawdę dużo, by klienta do siebie przekonać.

Postanowiłam więc zrobić listę projektantów/firm, którymi warto się zainteresować przy najbliższych zakupach – przy wybieraniu ich brałam pod uwagę nie tylko ciekawe wzornictwo, ale przede wszystkim ceny.
CELAPIU – w asortymencie firmy znajdziemy czapki i opaski (100-150zł) – inspirowane różnymi, bardzo odległymi rzeczami (od zwierząt – kota, jelenia czy sowy – poprzez Małą Mi aż do Julii Tymoszenko), rękawiczki (60-70zł), szale (130-170zł) – zachwyca mnie szalik-akordeon, pelerynki (250zł), a nawet znak rozpoznawczy firmy – foksy, czyli filcowe etole z głową lisa (do 300zł).
O Celapiu można było przeczytać m.in. w Nylon Korea, co z pewnością przysporzyło firmie licznych klientów, szczególnie zza granicy.
więcej informacji – na stronie internetowej (celapiu.pl), a także profilu na Facebooku (Celapiu)

BELLE – oferta firmy ogranicza się w prawdzie tylko do sukienek, a także pojedynczych sztuk spódnic i bluzek, ale kreatywności Magdalenie Nowosadzkiej, projektantce firmy, odmówić bynajmniej nie można. Uwagę przyciągają detale – dekolt na plecach, asymetryczny elementy, marszczenia czy materiałowe kwiaty. Tematem przewodnim ostatniej kolekcji są paski. Zachwycające są też ceny, zamykające się w przedziale 130-180zł.więcej informacji – na profilu na Facebooku (Magdalena Nowosadzka - handmade & illustrations), a także na stronach shrm.pl, cloudmine.pl, fullofstyle.pl,  i OdProjektanta.pl



DON’T TOUCH MY LLAMA! – chyba jedyna marka, która skupia całą swoją uwagę na lamach. Do niedawna firma sprzedawała „lamowe” bluzy, teraz specjalizuje się w T-shirtach (w ofercie pojawiły się także czapki). Wszystkie T-shirty mają ten sam krój (tzw. oversize i rękaw do łokcia) i cenę (95zł). Można wybierać m.in. między różową lamą w sercu, pop-artowymi lamami a la Andy Warhol czy też lamą w kosmosie.
więcej informacji – na profilu na Facebooku (Don't Touch My Llama!)

FRIENDS WITH BENEFITS – firma przyciągnęła moja uwagę świetnym lookbookiem (czemu to słowo nie ma polskiego odpowiednika?:/) – bardzo jesiennym, ale i bardzo kolorowym; tak to niestety w świecie mody bywa, że czym lepsze zdjęcia reklamowe, tym wyższe ceny. Ale o ile wahałabym się przy płaceniu 250zł za koszulę (mimo że naprawdę bardzo mi się podoba) czy 350zł za marynarkę, o tyle parki FWB mimo wysokiej ceny (400zł), wydają się być dobrą inwestycją – tym bardziej, ze dobrej jakości parek w niższej cenie chyba jeszcze nie widziałam.
więcej informacji – na profilu na Facebooku (Friends with Benefits) , a także na stronach shrm.pl, fullofstyle.pl i monstrami.pl

HANGER – marka Agnieszki Rymarczyk i Joanny Klary Palmy oferuje oryginalne wzornictwo w ciekawych, raczej stonowanych kolorach – nie ma tam miejsca na bijące po oczach wzory, jednak ubrania maja w sobie to „coś”, dzięki czemu rzucają się w oczy. Ceny wydają się być raczej przyjazne – sukienki (250zł), szorty (110zł), spódnice (90zł).
więcej informacji – na profilu na Facebooku (HANGER) , a także na stronie shrm.pl

ROZWADOWSKA BAGS – torby niestety nie są najtańsze, ale tak to właśnie bywa ze skórzanymi rzeczami – jeśli są tanie, raczej długo nam nie posłużą. Wydaje mi się, ze lepiej zainwestować w jedną na wiele lat, niż wymieniać ją co rok „na lepszy model”. Wybór toreb Rozwadowskiej jest ogromny – małe kopertówki, torebki na łańcuszku, średniej wielkości, ale większe, bardziej pakowne; zrobione z różnorodnych tworzyw – od lakierowanej skóry, wyglądającej jak plastik, poprzez solidne skóry (ozdabiane na przykład nitami), aż do tych najbardziej luksusowych – z końskiej sierści.
Ceny uzależnione są zarówno od modelu, jak i tworzywa, z którego torba jest wykonana – ceny małych skórzanych kopertówki zaczynają się od 160zł, ceny średnich torebek – 300-400zł, a większych – od 500zł (zdarzają się także te najbardziej luksusowe, powyżej 1200zł).
więcej informacji – na stronie projektantki (klaudiarozwadowska.com), jej profilu na Facebooku (Rozwadowska Bags), a także na stronach shrm.pl, cloudmine.pl, fullofstyle.pl, pakamera.pl i decobazaar.com.

AGABAG – biżuteria, mimo że zrobiona z lego, nie wydaje się być infantylna. Projektantka oferuje wiele wzorów – różnego rodzaju bransoletki (do 45zł) – z różnokolorowych pojedynczych klocków, broszki (do 35zł) – motylki, kwadraty, serca, kolczyki (do 50zł) – wkrętki, ale też wiszące postaci, np. gejsza albo Harry Potter, naszyjniki podobne do bransoletek (do 50zł), pierścionki (do 45zł) – pojedyncze klocki, ale tez lego-postaci. Oprócz biżuterii kupić można także breloki (20zł), pendrive’y (dostępne pendrive’y mają pojemność 4 i 8GB, cena – 120-180zł), ale też spinki do mankietów (do 45zł).
więcej informacji – na stronie projektantki (agabag.com), jej profilu na Facebooku (Rozwadowska Bags), a także na stronach shrm.pl, cloudmine.pl, fullofstyle.pl, pakamera.pl i decobazaar.com.


BIŻUTERIA Z TALERZY – projektantka, Małgorzata Ziółkowska, wpadła podobno na ten pomysł, kiedy znalazła w ogródku starą filiżankę. Tak powstał pierwszy egzemplarz, a zaraz po nim kolejne –
niezwykle oryginalne broszki i pierścionki z logo takich firm jak Społem czy Orbis (znaleźć można tam także, chyba najbardziej unikatową, biżuterię z motywem warszawskiej kolumny Zygmunta), ale także wyglądające na bardziej nowoczesne, ale bardzo folkowe egzemplarze w ludowe motywy (np. kwiaty) lub zwierzeta.
więcej informacji – na profilu na Facebooku (biżuteria z talerzy)



AGATA BIELEŃ – projektuje bardzo minimalistyczną stalową biżuterię; nie ma w niej miejsca na jakiekolwiek ozdobniki, tylko pojedyncze elementy wykonane są z mosiądzu. W ofercie znajdziemy różnorodne pierścionki (w kształcie rożnego rodzaju wielokątów i owali) – 50-90zł, naszyjniki – 90-130zł, bransoletki – 80-190zł, a także kołnierzyki (również wykonane ze stali) – 100-130zł.
więcej informacji – na stronie projektantki (agatabielen.com), jej profilu na Facebooku (Agata Bieleń), a także na stronach shrm.pl, cloudmine.pl, fullofstyle.pl, pakamera.pl i decobazaar.com.

wtorek, 4 grudnia 2012

Czego NIE zobaczysz w Polsce. NIEstety - Maria Majewska, 2Gc



The First Grader
reż. Justin Chadwick

Według filmweb.pl na ekrany film ten  wszedł w 2010 roku. Interesuję się kinem, nie zauważyłam jednak, żeby w Polsce był on w ogóle wyświetlany, choć z pewnością powinien. Przedstawia bowiem rzeczywistość, o której nie mamy  pojęcia. Historię, która choć jest równie makabryczna jak Holokaust, nie jest tak nagłaśniana i „popularna” na skalę światową. Historia ta jest prawdziwa. Dotyczy ona naszego pokolenia.
Opowiada o człowieku figurującym w Światowej Księdze Rekordów Guinnessa jako „Najstarszy człowiek, który zaczął uczęszczać do szkoły podstawowej”- Kimani N'gan'ga Maruge. Gdy wpisze się to nazwisko w Google, nie znajdzie się odnośników do polskich stron. Najwyraźniej nie interesuje nas zbytnio to, co dzieje się poza Europą i modnymi Stanami Zjednoczonymi…
 
Wszyscy wiemy, czym był Holokaust. Ale czy zdajemy sobie sprawę, że to nie była jedyna forma okrucieństwa, jaką jeden człowiek może wyrządzić drugiemu w  imię segregacji rasowej? Że poza naszym małym światem działy się podobne, czasem dużo gorsze rzeczy?
Traktowanie ludzi jak zwierzęta to nic nowego. Nie wiem jednak, czy naprawdę zdajemy sobie sprawę, do czego to może zaprowadzić.
Główny bohater, człowiek w podeszłym wieku, uczestniczył w powstaniu na terenie Kenii, spowodowanym kolonizacją tych ziem w XX wieku przez Brytyjczyków, którzy bezwzględnie traktowali tamtejszą ludność. Maruge jako jeden z wielu został w okrutny sposób i na własnych oczach pozbawiony rodziny, a później torturowany w obozach, do których trafiali czarnoskórzy  walczący o swoje prawa i ziemie. Kenia uzyskała niepodległość, lecz on sam nigdy nie doszedł do siebie. Kto by pomyślał, że starszy człowiek zaczynający szkołę podstawową w Kenii może bać się zatemperowania ołówka, bo ktoś wpadł na pomysł, że człowieka można ołówkiem torturować? 
Mimo wszystko Maruge zdecydował się na naukę. Poszedł  do szkoły podstawowej, by nauczyć się czytać,  choć niewielu mu sprzyjało, choć ludzie się z niego śmiali i nie wierzyli, że może mu się udać. Maruge Kimani zainspirował całe pokolenie kenijskich dzieci, które po raz pierwszy poszło do szkoły.
Brał udział w kampaniach promujących edukację.
Przemawiał na zgromadzeniach ONZ.
Nauczył się czytać.
Ktoś, kto stworzył tak świetny film, kto wpadł na pomysł pokazania na ekranie tak pięknej historii, historii człowieka, który mimo okropnej przeszłości chce iść naprzód i nie poddaje się, zasługuje na to, by jego obraz wyświetlano w kinach na całym świecie. Niestety, polskie multipleksy nie uznały widać tej historii za dostatecznie fascynującą. Rodzi się więc pytanie, co ten fakt mówi o nas – współczesnych Polakach, mieszkańcach Europy, którzy wolą oglądać mierne komedie romantyczne czy skomercjalizowane opowiastki o wampirach, niż dowiedzieć się czegoś o prawdziwym świecie – okrutnym, ale niestety prawdziwym.
Wydaje nam się, że nasze problemy są okropne. Podczas oglądania filmu pierwsze, co chcesz zrobić, to natychmiast zacząć pomagać ludziom w Afryce. I wszystkie drobiazgi zaczynają tracić znaczenie